czwartek, 27 stycznia 2011

Strefa Mocnych Wiatrów "Live" (2010)


Płytę Strefa Mocnych Wiatrów "Live" otrzymałem z informacją: „Posłuchaj, to taki polski Running Wild w wersji koncertowej”. Cóż, kiedyś dużo słuchałem Running Wild, więc z zapałem zabrałem się do słuchania nowego nabytku. I muszę przyznać, nie zawiodłem się. I nie chodzi o podobieństwo do niemieckiego zespołu – tego doszukałem się najwyżej w dwóch piosenkach: „Cave Canem” oraz „Królach mórz”. Natomiast wyraźnie z każdym utworem rosło moje zaskoczenie zarówno muzyką, jak i dojrzałością prezentowanych opowieści. Ale po kolei….

Pierwsze przesłuchanie odbyło się w samochodzie w drodze do pracy. Można powiedzieć, że to warunki niezbyt sprzyjające spokojnemu kontemplowaniu się muzyką, ale ja bynajmniej nie słuchałem jej spokojnie…. Raz ciszej, raz głośniej, ale zawsze z zaangażowaniem. Spędziłem z tą płytą 2 tygodnie. I wiem, że szybko mi się nie znudzi.

A zaczyna się tak:
„W prawej miecz, w lewej krzyż
Wznosisz ręce, rozkaz brzmi:
W imię króla majestatu
Zabij wroga, plądruj, rabuj!” 


To „Rok 1588” opisujący klęskę Wielkiej Armady u wybrzeży Francji. Rytmiczny i dobrze wybrany kawałek na początek koncertu. Zaraz potem opowieść o bliższych nam czasach – historia okrętu Kursk, który spoczął na dnie Barentsa. Potem historia o zdradzie i żądzy władzy… A kolejne? Praktycznie każdy utwór to ciekawa opowieść, przedstawiona w rokowym brzmieniu na bardzo przyzwoitym poziomie. Ciężko wybrać ulubiony kawałek każdy z nich ma swój klimat.  Do moich faworytów należy niewątpliwie trochę balladowy „Czarny Anioł”, jak również mocno rozgrzewająca publiczność „Valhalla”, liryczna „Pieśń Skazańca”, czy też ciekawa „Ulica Czerwonych Latarni”. Dla mnie ta płyta to miecz, to łuk, to opowieść o pragnieniach, marzenie o  wielkiej przygodzie. To prawie tak, jak czytanie Thorgala, który wciąż jest dla mnie kultowym komiksem. Żałuję, że nie byłem na tym koncercie – bardzo aktywny udział publiczności słychać już przy drugim kawałku – to stanowi tylko o klasie zespołu. Nie wspomnę już o realizacji płyty – dźwięk na bardzo dobrym poziomie. Wysoka jakość nagrania, ciekawa rokowa muzyka w połączeniu z niewątpliwie marynistycznymi, ale inteligentnymi opowieściami.

Jednym słowem: pozytywne zaskoczenie. Dobra rejestracja niewątpliwie udanego koncertu. Równocześnie zachęta do zapoznania się ze studyjnymi, nie umieszczonymi na koncertowej płycie utworami.

Na płycie są jeszcze 2 kawałki, które niewątpliwie są cover’ami – odstają zarówno tematycznie, jak i artystycznie od reszty. Jednym  z nich jest „Jasnowłosa”, czyli typowe szanty, fikuśne i bardzo sympatyczne – w tym utworze perkusista pokazuje, że czuje koncertową atmosferę. Drugim jest ostatni kawałek na płycie, miła dla ucha opowieść o miłości do gitary, żeglowania i śpiewu.

Zawartość płyty:
1. Rok 1588
2. K-141
3. Cave Canem
4. Hiszpańska krew
5. Pieśń skazańca
6. Sztormowa opowieść
7. Królowie mórz
8. Siewca nienawiści
9. Valhalla
10.Kanonierzy
11.Ulica Czerwonych Latarni
12.Jasnowłosa
13.Czarny Anioł
14.Czy w niebie da się żeglować?
 
Ocena na 4,5
 
Ryszard Pytel

Zobacz też recenzję płyty SMW "Królowie Mórz"

1 komentarz:

  1. nie mogę się zgodzić z informacją,że utwór Czy w niebie da się żeglować nie jest autorstwa zespołu bo jak najbardziej jest.

    OdpowiedzUsuń