… ponieważ natchnął mnie Czarny (You know what I mean man!), a inspiracje i wena twórcza czasami błądzą krętymi ścieżkami, postanowiłem skomponować coś wokół czarnego koloru. Drugą inspiracją byli dwaj czarno odziani, długowłosi metalowcy, którzy akurat przemierzali podczas spotkania biznesowego. Zapadli tak głęboko w pamięć iż przywołali lata mej młodości, ku zdumieniu Partnera Biznesowego, z którym akurat miałem spotkanie (pozdrawiam Radku!). Czarny i czarni już się pojawili, teraz dodamy trochę muzyki. Jako, że pierwszym, odruchowym, nieświadomym skojarzeniem była Czarna płyta Metallicy stawiam ja na pierwszym miejscu z krótkim komentarzem (miało być krótko i zwięzłowato, nie Czarny?).
1. METALLICA Black Album – za przełom w muzyce, za lata 90-te, za emocje i niezapomniane chwile w Chicago w roku 1991 zwłaszcza podczas koncertu w hali Rosemont Horizon (obecnie Allstate Arena w Rosemont), za teledysk „Enter Sandman”, „The Unforgiven”, „Nothing Else Matters” i za kawałki takie jak „Sad But True”, czy wręcz progresywny jak na owe czasy "My Friend of Misery" – dreszcze chodzą po plecach do tej pory. I nie ważne, że potem już nie było tak spektakularnie …
2. RAMMSTEIN „LIFAD”, ale o tym już pisałem tutaj, więc nie będę się powtarzał, ale dodam tylko, że za spektakularne oba koncerty w katowickim Spodku (relacja tutaj) i za przerażający klimat kawałka „Wiener Blut".
3. AC/DC „Back In Black” – za to, że jest to najlepszy album po śmierci Bona, a ponieważ żałoba wiąże się nierozerwalnie z czernią to dwa!
4. AC/DC „Black Ice” – o tym już też kiedyś było (tutaj), ale za to, że udał się powrót i poziom doznań artystycznych został zachowany + koncert na Bemowie w sektorze Golden Circle.
P.S. Czarny, no to jest zmiana, coś się wydarzyło, a że na czarno… tak bywa! Może kolejne inspiracje przyjdą z kolorami?
P.S. 2 Jeżeli ktoś zdecyduje się dodać kolejne „czarne” elementy muzyczne, zapraszam, powiększymy tekst.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz