wtorek, 22 czerwca 2010

Wolfspring - „Wolfspring” (2010)

Początkowo myślałem, że mam do czynienia z kolejnymi barokowymi dźwiękami, jakie znam już z twórczości Blackmore’s Night i polskiego Circle of Bards, bowiem tak się ta płyta zaczyna, ale stopniowo delikatny gitarowy klimat zaczął się przeradzać w coraz mocniejsze natężenie progresywnych dźwięków, osiągając niemal zenit gdzieś koło czwartej minuty. Słychać mocne gitary prowadzące, delikatne zawodzenie sfuzzowanej gitary solowej, która w drugiego szeregu próbuje zdominować całą kompozycję, docierają do słuchacza syntezatorowe niuanse, a całość jest mocno psychodeliczna i nastrojowa. To pierwszy utwór nazwany „The Haunting”. Progresywne syntezatorowe dźwięki dominują za to w kolejnym utworze „24/7”. Zwalniają jednak i przeradzają się w akustyczną dominantę gitary, lekko wspieraną klawiszami, by po chwili dać upust spiętrzonej energii i podnieść nastrój śpiewem wokalisty Juliana Clemensa.

Trzeci utwór rozpoczyna energiczna gitara, przenosząc słuchacza niemal w świat thrashowych dokonań. Szybkie rytmy perkusji, galopujący bas i tyrady gitarowe to kwintesencja „Carpathian Wolves”. Żywiołowość, jaka się tu skumulowała przypomina biegnące za ofiarą stado zgłodniałych wilków. Lekkie zwolnienia na zakrętach, bo po chwili ponownie nabrać tempa. Przywódca stada galopuje przez śnieg, gna do przodu by dostać, jako pierwszy ofiarę w swe potężne kły. Wyłaniające się dźwięki pojedynczych gitar niczym pozostałe samce w stadzie zataczają kręgi by wbić swe kły w grzbiet ofiary. Wiadomo jednak, że samiec alfa musi być pierwszy i nikt nie ośmieli się zrobić tego przed nim. Genialne aranżacje instrumentalne i prawdziwa burza hormonów wylatująca z każdego gitarowego dźwięku. „Train’s Gone” zaczyna się leniwie i niemal akustycznie, ale to tylko maska. Prawdziwa energia kryje się tu w drugiej części utworu, gdzie dominują brudne dźwięki gitarowe. I chociaż głos Juliana Clemensa jest tu trochę anemiczny to jednak całość kompozycji ma dużą moc.

W „Now Or Never” trochę irytuje specyficzny wokal, który mógłby być bardziej męski i basowy, a nie tylko taki „delikatny” niczym falset kastrata, ale generalnie utwór ma ciekawą, rozbudowaną strukturę i w pewnym momencie pojawia się genialnie nagłośniona gitara akustyczna, jakby zrobiona w całości z metalu (specyficzny pogłos), brzmiąca niczym indyjski podrasowany sitar. W tle słychać prowadzący mocny bas wspierający energiczną perkusję. Po chwili pojawiają się solowe gitarowe popisy wspomagane metalowymi riffami gitar rytmicznych. Uzupełnienie przestrzeni syntezatorami jest już niemal wisienką na tym mocnym, potężnym, dźwiękowym torcie. Marszowy rytm w „Mutation” oraz specyficzna deklamacja nadają temu dziełu mroczny klimat. Pojawia się tu trochę inny rodzaj wokaliz. Zdają się być mocniejsze, bardziej intensywne, przez co mamy tu do czynienia z innym ciężarem gatunkowym niż w poprzednim kawałku. „Our New Mediaevil World” niczym floydowskie “Dark Side of the Moon” przenosi słuchacza w inny wymiar. Gilmourowska gitara rozpoczyna tą opowieść. Pojawia się potężna wielowątkowa fabuła instrumentalna. Przestrzeń wypełniona psychodelicznymi dźwiękami wciąga w świat indywidualnych wyobrażeń, jakie tworzą się przy słuchaniu tego typu muzyki. I głos wokalisty też niemal bardzo podobny w brzmieniu do głosu Rogera Watersa. Całość odbiega mocno od energicznych, szybkich metalowych kawałków, jakie Wolfspring proponuje wcześniej. Tu rządzi psychodeliczny rock spod znaku Pink Floyd trwający ponad 12 minut.

Płyta "Wolfspring" to dzieło Francuzów, które po wielu namowach znajomych zostało zanglikowanizowane w warstwie lirycznej i wystawione w ten sposób szerszej publice. Zespół stworzył JP LOUVETON - gitarzysta oraz wokalista progresywnej francuskiej kapeli zwanej NEMO. JP wykreował nowatorską muzyczną paletę dźwięków, której centralnym punktem jest gitara. W projekcie biorą również udział: Julian Clemens (wokalista anglojęzyczny), Ludovic MORO-SIBILOT (metalowy perkusista) oraz Guillaume FONTAINE odpowiadający za brzmienia syntezatorów, który gra również w zespole NEMO.

Na debiutancki album nazwany po prostu “Wolfspring” składa się 8 energetycznych utworów, w których można usłyszeć fascynacje takimi rockowymi tuzami jak: Led Zeppelin, Muse, Porcupine Tree albo wspomniane już wcześniej Pink Floyd, a ich wpływy są słyszalne niemal w każdym momencie twórczości Wolfspring. Nie usłyszycie tam jednak żadnego plagiatu, ponieważ muzyczną przeszłość interpretują oni w nowoczesny, dzisiejszy sposób. Jean-Pierre znalazł solidne wsparcie w wytwórni ProgRock Records i dzięki tej owocnej współpracy możemy delektować się dźwiękami z wysokiej półki, za co ręczy sam Shawn Gordon – prezes ProgRock Records, bowiem to on namawiał zespół do wydania tej kreatywnej i unikalnej mieszanki progresji i rockowych standardów.

Ogólnie rzecz ujmując płytę można by zaklasyfikować do gatunku progresywnego metalu. Środki wyrazu, po które sięgają artyści są naprawdę różnorodne i imponujące, przez co cały album zyskuje specyficzny progresywny klimat. Są zwolnienia, są energiczne galopady, jest melodia i mocny beat. Nie mniej jednak do zupełnej oryginalności brakuje tu decyzji o tym, jaki kierunek ostatecznie wybrać, by twórczość ta stała się trochę inna niż to wszystko, co możemy dostać wokół. Stanowczo wyróżniają się tu kompozycje: „The Haunting”, „Carpathian Wolves”, „Mutation” i „Howling with the Banshee” (drugi w pełni instrumentalny kawałek budujący i potęgujący do samego końca nastrój). Pozostałe są rzetelnie zrobione, ale brak w nich tego „intrygującego” ładunku energetycznego, który słuchacza wali łomem pod kolana, przygniata do podłogi i nie pozwala wstać, dopóty, dopóki nie zakończy się obracać płyta w odtwarzaczu. Tu jest więcej niż poprawnie, ale mogłoby być stanowczo lepiej. Nie oznacza to jednak, że dzieło Wolfspring nie znajdzie grona oddanych odbiorców, którzy pójdą za nimi w przysłowiowy „dym”.

Tracklista:

01. The Haunting [6:28]
02. 24/7 [5:47]
03. Carpathian Wolves [4:57]
04. Train's Gone [7:19]
05. Now or Never [6:42]
06. Mutation [5:54]
07. Howling with the Banshee [6:59]
08. Our New Mediaevil World [12:25]

Muzycy:
Julian Clemens – śpiew
Jean-Pierre Louveton – gitara, gitara basowa, śpiew, kompozycje i aranżacje
Guillaume Fontaine – klawisze
Ludovic Moro-Sibilot - perkusja

Moja ocena 3,5/5

Recenzja ukazała się na www.rockline.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz