Kolejna płyta wydana przez krakowski LYNX MUSIC. Tym razem cięższe gatunkowo niż dotychczasowe tematy, jakim patronuje firma Ryszard Kramarskiego. Całkowite odejście od progresywnych, art rockowych i ambientowych dźwięków na rzecz drapieżnego rocka spod znaku PORCUPINE TREE (chociaż jednak mniej progresywnego), ARCHIVE (specyficzny klimat), ALICE IN CHAINS (ze względu na wokal i globalny nastrój), PINK FLOYD (z tendencją do tworzenia psychodelicznych klimatów i wizji) czy może nawet NEW MODEL ARMY (poprzez brudne garażowe dźwięki).
Tym razem się dzieje i to sporo za sprawą zespołu inside again, który nagrał swój debiutancki album zatytułowany „end of the beginning”. Zespół inside again powstał na przełomie kwietnia i maja 2009 roku w Warszawie. Założyli go Marek Godłoza – bass, Łukasz Naumowicz – gitara i Maciek Apt – gitara. W tym składzie, w studio SERAKOS zarejestrowano trzy utwory. „WILL YOU COME” (wersja instrumentalna), „RUNAWAY” – instrumentalny z elektronicznym beatem perkusyjnym i cover cure’owski – „A FOREST” – w którym gościnnie zaśpiewała Anka z Żywiołaka. W tej sesji wzięli udział także uczestnicy Projektu teren Nowy.info oraz Arkadiusz Czyżewski – perkusja, Artur Szolc – etniki, Robert Srzednicki – keyboardy i elektronika. W niedługim czasie do zespołu dołączył Marek Veith AMUSE ME, aż wreszcie, po długich i ciężkich poszukiwaniach wokalisty, zespół uzupełnił Michał Deptuła EXPERIENCE, stanął przy mikrofonie i tak skład w końcu się wykrystalizował. Listopad i grudzień 2009 – to kolejna wizyta w studio SERAKOS – nagrywanie kolejnych utworów. Pod koniec roku materiał na pierwszą płytę zespołu był już gotowy. Również i w tej sesji uczestniczyli Robert Srzednicki i Artur Szolc, całość materiału dopełnił utwór zagrany na gitarze przez Roberta Rochona - AMUSE ME. I w ten oto sposób w maju 2010 roku ukazał się album „end of the beginning” wydany przez LYNX MUSIC i dystrybuowany przez ROCK SERWIS.
Zaczyna się nieźle! Głos wokalisty Michała Deptuły przypomina trochę (momentami) głos nieżyjącego już lidera ALICE IN CHAINS - Layne’ Staley’a. Ciekawe motywy futurystyczno-industrialne pojawiają się już w pierwszym kawałku „Will You Come”, świetnie się komponują z wytworzonym klimatem zarówno instrumentalnym jak i wokalnym. W „Untouchables” jedziemy dalej z mocnymi riffami i mocno uwypukloną linią basu. „Under Control” rozpoczynają delikatne dźwięki syntezatorów przypominające kapiący deszcz, całość przechodzi w energiczna balladę, ale nie szukajcie tu rzewnych tekstów czy „płaczących” gitar. Klimat jest naprawdę odjechany. Delikatne dźwięki gitarowe gdzieś w tle i rozpoczynający całość syntezatorowy motyw przewodni snują się w oddali, nadając kompozycji lekko złowieszczego klimatu. Zmienia się tu też głos wokalisty, staje się nieco mniej drapieżny i jakby stonowany, przynajmniej w pierwszej części tego utworu. Początkowo miałem delikatne skojarzenia z inną polską kapelą RIVERSIDE, ale tylko przez pierwszych kilka taktów. Ten kawałek poprzez ciekawe aranżacje i zmienne nastroje stanowczo został moim ulubionym.
„Good Beliver” rozpoczyna się industrialnym, głębokim ciągnącym się dźwiękiem syntezatorów, do którego po chwili dołączają również elektronicznie generowane rytmy, wspomagane przez perkusję. Głęboki puls perkusji wspierany mocnym basem i wijące się wokół nich szybkie przejazdy klawiszowe i mamy kolejnego „killera” na tej płycie. Co ciekawe syntezatory w żadnym z utworów nie dominują i nie są wyciągnięte zbyt mocno przed inne instrumenty. Tak samo ma się rzecz z gitarami, których rola ogranicza się tu w zasadzie do utrzymywania rytmu za pomocą mocnych riffów. Nie ma tu popisów solowych, a tylko komponujące się z całością uzupełnienia, powodujące, że odbieramy wielowarstwowe dźwiękowe przekazy. „Isolation” zaczyna się świetnym etnicznym rytmem i o dziwo mimo dość intensywnego rytmu wokalizy są dość spokojne, chociaż lekko drapieżne. Po chwili pojawia się przez moment sam bas, wsparty kolejnym oryginalnym taktem perkusji i ciężkimi gitarowymi riffami. Zakończenie „Isolation” jest niezwykle spokojne. Końcówkę tego kawałka zdominowały już tylko gasnące dźwięki fortepianowe. W „Chaosie” pojawiają się głosy niczym wyłapane z radia, czy z krótkofalówek, startuje monodeklamacja wokalisty, wspierana mocnymi dźwiękami syntezatorów tworzącymi muzyczny podkład. Głosy słychać teraz jakby w trzeciej linii. Gdzieniegdzie przebija się pojedynczy delikatny akord gitarowy. Z tej istnej kakofonii dźwięków wyłania się po pewnym czasie perkusja, ale też nie dominuje, tylko specyficznie uzupełnia ten cały chaos. Znów na pierwszy planie wyłaniają się „głosy” uzupełnione linią basu, znika też śpiew wokalisty. Całość przeradza się w energetyczny kawałek, do jakiego panowie z inside again przyzwyczaili nas przez poprzednie siedem kompozycji. A na koniec dostajemy „Last Exit” lekki, zwiewny (może przez efekt wiatru wpleciony gdzieś w głębię), uzupełniony delikatnymi zagrywkami gitar, wspomagany przez równie subtelne dźwięki perkusji. Czuć tu narastającą energię i moc, która wisi gdzieś w przestrzeni, ale wszystko po dwóch minutach zostaje wyciszone. Takie outro zamykające zgrabnie i wytwornie całość.
Warty podkreślenia, świetny debiut warszawiaków. Całość ma specyficzny industrialny nastrój. Jest mrocznie a jednocześnie drapieżnie. Jest garażowo i brutalnie, a jednocześnie lirycznie i melodyjnie. Efekty elektroniczne i syntezatorowe melodie są sprytnie wplecione w całość, ale nie dominują, przez co osiągnięta zostaje ciekawa gęsta atmosfera. Industrialny klimat przeplata się z tu ciężkimi gitarami i bardzo mięsistym basem a całość niemal pożera słuchającego, otaczając go i oplatając przestrzennie w każdej sekundzie. Po przesłuchaniu tej płyty pozostaje taki psychodeliczny niepokój, dziwne delirium, które trudno zwalczyć inaczej jak ponownym odsłuchaniem całości. Brawo Panowie!
Tracklista:
1. Will You Come [7:07]
2. Untouchables [4:46]
3. Under Control [4:56]
4. Good Believer [4:38]
5. One Second [5:56]
6. Runaway [5:06]
7. Isolation [5:31]
8. Chaos [6:06]
9. Last Exit [2:04]
Muzycy:
Michał Deptuła: śpiew
Marek Veith: perkusja
Maciek Apt: gitara
Łukasz Naumowicz: gitara, instrumenty klawiszowe
Marek Godłoza: bas
Moja ocena 4,5/5
Recenzja ukazała się na www.rockline.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz