wtorek, 17 sierpnia 2010

Igneous Human - "Pyroclastic Storms"


Wydaje się, że Skandynawowie mają jakiś tajemniczy patent na tworzenie dobrej i ciężkiej muzy. Być może przewaga nocy nad dniem skłania ich do większej aktywności, a ciemność pobudza mroczne i zakamarki umysłu a to wprost skutkuje objawieniami muzycznymi. Co rusz powstaje tam nowa kapela tworząca rockowe, hard rockowe czy metalowe dźwięki. Zespół Igneous Human pochodzący z Falköping w Szwecji jest tego żywym przykładem. Ich debiutancki album "Pyroclastic Storms" to dziesięć solidnych metalowych kawałków, w których udowodniają, że zasługują na miejsce w tym światku. Od pierwszego taktu słychać niezłe zacięcie i rockowego pazura. Trudno jednoznacznie sklasyfikować to dzieło, bowiem panowie Joelsson, Solvelius, Persson, Thorner i Gustavsson balansują na granicy death metalu, ciężkiego rocka i melodyjnego thrashu, czego możecie doświadczyć słuchając kompozycji umieszczonych na albumie.

Śpiew wokalisty - o ile ten rodzaj niskiego, wykrzyczanego przez zduszone gardło growlingu można nazwać śpiewem - można by określić wprawdzie męką rodzenia wokalnych dźwięków, ale w sumie patrząc z dystansu na całe dzieło wszystko się tu ze sobą sprawnie komponuje. Momentami, a może nawet całościowo przywodzi to na myśl wokale dokonania Michael'a "Vorpha" Locher'a z Samaela (zwróćcie zwłaszcza uwagę na "Birth" oraz "Quake"). Nie ma się jednak, co za bardzo czepiać. Każdy gdzieś szuka swoich wzorców. Przyznam się, że podchodziłem kilkukrotnie do twórczości Szwedów, dając im szansę raz po razie na zaistnienie w moim umyśle odbiorcy. Udało się i powiem szczerze, że nawet ich polubiłem za gitary prowadzące i świetnie zgraną sekcję rytmiczną, której połamany rytm całkiem zgrabnie urozmaica trochę monotonny głos wokalisty.

Wszystkie kompozycje są stylistycznie dopracowane i mniej więcej równe, ale też każdy z utworów ma swój charakter, dzięki czemu nie stanowią jednej monotonnej papki dźwięków. Na przykład w numerze "You Better Be Dead" na pierwszą linię wysuwa się ciekawie zaaranżowana linia basowa. W kilku miejscach zespół wspiera drugi basista (Class "Siedge" Sjostrand), który wzmacnia ekspresję wykonania dodatkową gitarą i instrumentami klawiszowymi. "Redemption" rozpoczyna się niemal symfonicznym motywem, wspierany chórem pojawiającym się w tle, a po chwili pojawia się melodyjna gitara solowa. Na koniec do akcji wkracza Andreas Joelsson ze swym zachrypniętym głosem. Całość utworu utrzymana w lekko marszowym tempie kończy się kolejnym już delikatniejszym akcentem klawiszowym. Takie właśnie smaczki zbliżają ich do dokonań Samaela i jednocześnie przyciągają uwagę słuchacza. Na obronę Szwedów dodam, że akcenty syntezatorowe są nieliczne i nie psują kompozycji poszczególnych dzieł. Tytułowy "Pyroclastic Storms" przynosi mocno uwypuklony rytm perkusji wsparty potężnym basem. Ten utwór to jeden z moich faworytów na tej płycie. Ma naprawdę niezłego kopa i czuć w nim mocne wibracje. Z kolei "Demonride" zaczynamy rykiem odpalanego silnika, a potem mocną monodeklamacją wspieraną agresywnymi gitarami prowadzącymi. Totalnie zaskakuje natomiast ostatni utwór, a w zasadzie melodyjna kompozycja. Potężny ładunek emocjonalny i agresję, jakie wytworzyli w dziewięciu kawałkach zostaje zupełnie zmieniony właśnie w "Tears". Akustyczne gitary, syntezatorowe motywy i w uszy słuchacza wpada niemal symfoniczne dzieło. Trochę żal, że trwa tylko niecałe 3 minuty. Można się też zastanawiać, czemu zostało dodane na samym końcu, bowiem bardziej pasuje, jako Intro do płyty, najwyraźniej jednak taki był zamysł artystyczny.

Mocna perkusja i silny bas to mocne dominanty na tej płycie. Trzeba przyznać, że John Thorner ma niezłe patenty na urozmaicenie rytmu przy pomocy swojej perkusji ("Hate"). Całość naprawdę nieźle się prezentuje a po kilkakrotnym odsłuchaniu można poszukiwać własnych klimatów, którymi zespół urozmaicił płytę. Szczególnie polecam ten album fanom Samaela. Znajdą tu wiele ze swych ulubionych motywów.

01. Birth (6:11)
02. You Better Be Dead (3:43)
03. Quake (5:46)
04. Redemption (4:42)
05. Mute (3:42)
06. Pyroclastic Storms (4:36)
07. Decived (4:12)
08. Demonride (3:23)
09. Hate (4:29)
10. Tears (2:20)

Moja ocena 3,8/5

Recenzja ukazała się wcześniej na rock.megastacja.net

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz