wtorek, 16 lutego 2010

HEATHEN „The Evolution Of Chaos”


HEATHEN "The Evolution Of Chaos"

Mascot Records 2010

HEATHEN to stary zespół, pamiętający jeszcze czasy rodzącego się thrash metalu w Bay Area w Kalifornii. Po naszemu zwą się POGANIN. Heathen stworzyli w 1984 roku gitarzysta Lee Altus i perkusista Carl Sacco. Do roku 2010 przez zespół przewinęło się ponad dwudziestu muzyków, którzy sukcesywnie i szybo zwalniali miejsca swoim następcom. Jedynym oryginalnym członkiem w obecnym składzie jest założyciel i gitarzysta Lee Altus. I chociaż nie było o nich głośno, pozwolili się ostatnio przypomnieć przy pomocy najnowszego dzieła wydanego w styczniu 2010.
Album ten nazwany został „The Evolution Of Chaos” i niesie ze sobą potężną dawkę ciężkich metalowych brzmień radujących serce każdego fana ciężkiej muzyki.

Żałuję szczerze, że niedane mi było znać ich w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, bowiem stanowiliby nieodłączne źródło moich muzycznych inspiracji. Niestety od 1987 roku nie wydali wiele krążków. „The Evolution Of Chaos” to czwarty album amerykanów. W tej mierze nie są zbyt płodni. Każde wydawane wcześniej dzieło dzieliło mniej więcej 6-7 lat przerwy, a trzeci album „Victims of Deception” powstał aż po 13 latach ciszy.

Wyobraźcie sobie, co by było gdyby METALLICA nie „skręciła” muzycznie na Czarnym Albumie w kierunku większej melodyjności, progresywności (ja im akurat tego nie mam za złe), a nawet komercji. Gdyby kontynuowała styl znany z „Master” i z „Justice”. Z dużym prawdopodobieństwem grałaby dziś tak jak HEATHEN. Szybko, zadziornie, rytmicznie a jednak z pewną dawką melodii przejawiającą się w solówkach gitarowych i w śpiewie.

POGANIN sięga po zapożyczenia świadomie i świadomie wpasowuje się w stylistykę przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, co powoduje łezkę w oku nawet najbardziej zatwardziałych metalowców. Z jednej strony to ewidentny ukłon w stronę minionej epoki, w której miały miejsce eksplozje tak znanych „supernowych” jak: Slayer, Metallica, Megadeth, Anthrax … Z drugiej strony to ciekawie złożona dawka nowoczesności, która nie ustępuje nawet na chwilę obecnym dokonaniom muzyki rockowej, metalowej czy hardrockowej. Szybkie i rytmiczne partie gitary prowadzącej, dynamiczne zmiany rytmu, świdrujące umysł solówki gitarowe i ciekawy, zmieniający rejestry wokal.

To, co znalazło się na płycie „The Evolution Of Chaos” to wypadkowa kilku różnych znanych wcześniej stylów prezentowanych Tytanów Metalu. Skąd Iron Maiden (o dziwo wpływy są bardzo silne) na thrashowej płycie? Wiadomo wszem i wobec, że Żelazna Dziewica była inspiracją dla wielu zespołów metalowych, a tu objawia się ona w specyficznym głosie wokalisty Davida White’a. Dodatkowo dwie współgrające ze sobą gitary solowe, które od zarania dziejów są znakiem rozpoznawczym Iron Maiden. Z Metallicy, panowie Poganie wzięli połamany rytm perkusji i twardą zfuzzowaną gitarę rytmiczną, przywołującą na myśl najlepsze kawałki z „Ride The Lighting”, czy „Master Of Puppets”, Xentrix (zwłaszcza z płyty „For Whose Advantage?” z roku 1990) z kolei to pewna maniera wokalna, która przeplata się tu z Dickinsonowskimi zaśpiewami. A trzeba przyznać, że David White potrafi śpiewać w wysokich rejestrach. Inspiracje te są jednak perfekcyjnie wplecione w cały materiał i nie powodują konsternacji w stylu: już to gdzieś słyszałem, plagiat, powtórka z rozrywki.

Znawcy dziedziny znajdą pewnie więcej wpływów i smaczków, które można by tu analizować. Pytanie tylko czy trzeba aż tak wnikliwie deliberować nad szczegółami, skoro całość broni się świetnym doborem tempa, ciekawymi zwrotami akcji, szybkimi solówkami i zgraną pracą całego zespołu!

Płyta rozpoczyna się finezyjnym Intro stylizowanym na orientalne dźwięki. Początkowe dźwięki gitary (a może to jest sitar?) płynnie przechodzą w pierwszy kawałek, podczas którego gitarzyści sprytnie kontynuuje wejściową melodię wplatając ją w żywiołowy i szybki utwór „Dying Seasons”.

Posłuchajcie początku „No Stone Unturned” (najdłuższy zresztą utwór na płycie, trwający ponad 11 minut) a usłyszycie … no właśnie, klasyczną Metallicę! Jedenaście utworów i ani chwili oddechu. Przepraszam! Są dwa miłe dla ucha spowolnienia. „A Hero’s Welcome” – czy to ballada? Zaczyna się spokojnie i niewinnie i taka pozostaje do samego końca. To taka wojownicza pieśń śpiewana w końcowej fazie chóralnie przez wojowników/rycerzy przy ognisku.

Drugi taki delikatny moment pojawia się w „Red Tears of Disgrace”. Zaczyna się powolnym śpiewem i delikatnymi gitarami słyszanymi gdzieś w tle. Daje chwilowe poczucie relaksu, by po chwili nabrać niezłego tempa i powrócić na „ścieżkę niezłego łomotu”. Kończymy klasycznym thrashowym „Silence Nothingness”, który nie pozostawia wątpliwości, z kim mamy do czynienia. Najczystsza, rasowa, nieskazitelna muzyka metalowa.

Utwory:
01. Intro (01:21)
02. Dying Season (07:09)
03. Control By Chaos (11:11)
04. No Stone Unturned (06:40)
05. Arrows Of Agony (05:45)
06. Fade Away (06:52)
07. A Heroe's Welcome (06:42)
08. Undone (04:31)
09. Bloodkult (05:53)
10. Red Tears Of Disgrace (06:51)
11. Silent Nothingness

Skład zespołu:
David White- śpiew
Lee Altus - gitara
Kragen Lum – gitara
Jon Torres – gitara basowa
Darren Minter - perkusja

Strona zespołu http://www.myspace.com/heathenmetal możecie posłuchać tam utworów z płyty, aczkolwiek nie ma tam Intro.

Moja ocena 4/5 – więcej takich powrotów a uwierzę, że duch rocka nie umarł i nie został wyparty przez plastikową muzykę.

Rychu